Siedzieliśmy chwilę w milczeniu
-A ty co przeżyłaś?-spytał Kazu
-No też trochę się przeżyło. Wiesz moja historia jest trochę podobna do twojej?- uśmiechnęłam się
-Serio?
-Tak. Miałam ojca i matkę Dianę i Tristana. Żyłam w spokojnej watasze byłam Omegą, i jako jedyna miałam skrzydła.- westchnęłam -Był spokojny letni dzień miałam około 6 miesięcy i doskonale to pamiętam, nagle wilki z mojej watahy zaczęły wyć na alarm rodzice kazali mi się schować, ukryłam się w krzakach, i nagle wkroczył Klan Krwi na czele z tym przebrzydłym Woldemordem, i zaczęła się wojna. Wilki z mojej watahy walczyły dzielnie, ale Klan Krwi miał przewagę liczebną, jednym słowem przegrywaliśmy. W pewnej chwili zobaczyłam mojego ojca nie przytomnego i matkę leżącą obok niego. To było najgorsze widziałam śmierć swoich rodziców. W końcu nie wytrzymałam wyleciałam z krzaków podleciałam do rodziców i zawyłam. Jakiś wilk zobaczył mnie i chciał mnie zabić ale ja szybko uciekłam. Schowałam się w norze. Po paru godzinach wyszłam, poszłam na miejsce zbrodni, cała dosłownie cała wataha była martwa. Nie byłam tam długo, po tym co zobaczyłam nie chciało mi się żyć, poszłam w las z nadzieją że jakieś zwierze dokończy moje cierpienia, ale tak się nie stało. Po paru dniach błądzenia znalazł mnie basior Omar, to on się mną zaopiekował i nauczył wszystkich rzeczy, od tych najpotrzebniejszych do sztuki szybkiego bezszelestnego biegania i latania. Był dla mnie jak ojciec. gdy miałam 1 i 5 roku odeszłam by założyć watahę. Przed odejściem powiedział mi tylko że jeżeli będę go potrzebowała to on się zjawi. No a po latach błądzenia dotarłam tu.- Kazu wydawał się być trochę zdziwiony. Uśmiechnęłam się
-Zaczyna się ściemniać lepiej wracajmy.
<Kazu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz