- Wiele żeczy. Mam podzielny umysł. Mogę robić jedno a za razem drugie.
- To dobrze prawda?
- Tak. Często zajmuję się siostrą. Dorasta dlatego muszę ją uczyć o polować, jak dawać przykład innym i jak być odpowiedzialną. Wkońcu sama się tego nie nauczy - Uśmiechnołem się
- Prawda. A jeżeli mogę spytać
- Oczywiście pytaj o co tylko chcesz
- Czy masz rodzinę?
Uśmiech znikł mi z twarzy
- Przepraszam chyba cię uraziłam
- N-nie wszystko gra ale to są trudne wspomnienia.
- Jeżeli nie chcesz to nie mów
- Powiem. Oczywiście że powiem może będzie lepiej.
- Może...
- Więc tak. Urodziłem się w rodzinnej watasze. Byłem tylko ja, moja matka i ojciec
- Byłeś jedynakiem?
- Tak. Gdy trochę podrosłem ojciec uczył mnie. Jak się zaczaić na ofiarę, jak dbać o innych nawet o własną zwierzynę. Powiedział też że istniejemy w wielkim kręgu życia. Gdy ktoś ginie drugi może żyć. Dlatego zawsze szanowałem wszystkich. Pewnego dnia na nasze tereny przyszły obce wilki. Ojciec stawił im czoła. Jednak byli zbyt silni. Ja wraz z matką ukryliśmy się w krzakach. Gdy wilki odeszły podeszliśmy do ojca. On już nie żył jednak wiesz jak to szczeniak. Wołałem żeby się obudził, aby szedł z nami jednak on ani drgną. Matka zabrała mnie z tamtego miejsca. Ja rosłem. Rosłem w siłę, wiarę no poprostu wszystko. Wszystko było inne. Pewnego dnia ktoś zaproponował mamie schronienie przyjeła propozycję. Zanim się obejrzałem miałm już 2 lata. Wtedy poszłem na moje pierwsze polowanie z przybranym ojcem. Gdy już upolowaliśmy dorodnego żubra wróciliśmy do watahy jednak to nie wszystko. Od razu rozpętał się chaos
- Ale dlaczego?
- Dlatego bo moja matka rodziła
- Wtedy urodziła się Ashkii?
- Tak. Nie wpuszczali ojca i mnie do środka. Dopiero po urodzeniu pozwolili nam wejść. Byłem ździwiony i to bardzo. Koło mamy leżało pięć mięciutkich małych kuleczek futra. Po pół roku już potrafiły chodzić i mówić więc była zabawnie. JA najbardziej zaprzyjaźniłem się z Ashi. Była zawsze popychadłem czworga pozostałych szczeniąt. I tak rosła w siły zarówno i ja. Miałem już 3 lata a Ashi i reszta szczeniaków rok. Wtedy napadnięto na naszą watahę. I tak jak przedtem zabili mi ojca. Chodz nie był moim prawdziwym ojcem kochałem go. Matka powiedziała że mam z tąd uciekać wraz ze szczeniakami. Powiedziała też że pójdzie ze mną jej najlepsza przyjaciółka. Wyrószyliśmy. Widziałem tylko płomienie, palący się las. Po dotarciu w bezpieczne miejsce przyjaciółka mamy powiedziała że może wziąść nas i wychować. Ale ja odmówiłem. Powiedziałem że może wychować tylko czwurkę szczeniąt ale ja i Ashi odchodzimy. Oczywiście zgodziła się. Wychowywałem Ashi. Ledwie machłem łapą a już byłem dorysły. Miałem 4 i pół lat a Ashi 2 i pół. Wtedy zaczeliśmy szukać nowej watahy. Po pół roku znaliśmy ciebie. Teraz jesteśmy tutaj. - Uśmiechnołem się
- Bardzo wzruszająca historia
- Tak ale to tylko wyrywki z mojego życia. Gdybym ci opowiedział ze wszystkimi szczegółami to by trwało wieczność.
- Tak dużo się w twoim życiu wydarzyło?
- Można tak to określić
<Sara? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz